piątek, 13 lipca 2012

Dwie krople Miłości czyli jak skryć się w ciszy Jego Serca …


  Umiem być ciszą … pisał Rafał Wojaczek.… Nigdy nie myślałem, że  i ja będę miał tak mocne doświadczenie ciszy. Ciszy, która boli jak otwarta rana, szumi w głowie jak wicher lub mocne wino i leczy jak kojący pocałunek matki. Na początku lipca skryłem się z własnej woli, ale i trochę wbrew sobie w klasztorze sióstr Najświętszego Serca Jezusa (Sacre Coeur) w Pobiedziskach, by odbyć ćwiczenia duchowe ignacjańskiego fundamentu. Był to taki niezwyczajny prezent od żony na  moje 44 urodziny.
Cisza, w której się zanurzyłem była pozorna, omal nie utonąłem porwany wewnętrznym potokiem wielu głosów wypływających prosto z rany mego serca. Doznałem  w tym wyjątkowym czasie i wielkiego strapienia, ale i pocieszenia … Były łzy rozpaczy i łzy oczyszczenia … Pan Bóg  prowadził mnie przez medytacje Słowa, które ma MOC, przez puszczę niemiłych wspomnień i pustkowie zapomnienia. Ukazał mi moje lęki i maski, które przyrosły już do mej twarzy, które nawet oswoiłem i polubiłem. Odkryłem wiele, że Bóg może być Przyjacielem, że należy „myśleć sercem” i choć doświadczyłem mroku ciemniejszego niż kawa oraz grozy, która cynicznie liczy każdą minutę nocy tak cichej jak sen dziecka, to ku mojemu zaskoczeniu odkryłem również dar słowa … Coś czego szukałem w bibliotekach, na dworcach, w lokalach pobożnych i tych  godnych politowania, wreszcie w zakurzonych księgach i na płytach nagrobnych.
W godzinie próby dany był mi wielki niepokój i radość odnalezienia zagubionej miłości – miłości przebaczającej. Zawsze chciałem być poetą i Pan Bóg zamieszkał w moich wierszach, teraz już tylko muszę znaleźć czas, by częściej  pochylać się nad studnią, no i muszę odszukać Garncarza, a przynajmniej jego pomocnika …

Litania do Kropli

Kroplo jak łza przeczysta, co serce me oczyszczasz,
Kroplo jak Hostia biała, co ranę mą zabliźniasz,
Kroplo jak krew słodka, co różą płomienną rozkwitasz,
Kroplo jak dzień pokorna, co milcząc ciągle pytasz,
Kroplo jak noc cicha, co w moim śnie zasypiasz,
Kroplo jak deszcz łagodna, co po policzku spływasz,
Kroplo jak Słońce jasna, co duszę mą przeszywasz -

bądź pozdrowiona,
bądź pochwalona,
bądź wywyższona 
bądź źródłem tej Miłości co pewna i nieskończona

Słowa te usłyszałem w czasie Adoracji Najświętszego Sakramentu –
3 lipca 2012
Spisano 7 lipca 2012 r.  (Pobiedziska)


czułe dłonie Garncarza

kim jestem gliną jeno
cierpliwie w Twoich dłoniach
zmienianą w arcydzieło

glinianym ja naczyniem
co światło w sobie nosi
i pragnie wciąż i prosi

o wodę  mannę z nieba
cud w Kanie  na pustyni
o lud wierny w świątyni

mam plany i marzenia
niedokończone dzieła
lecz nie mam przyjaciela

więc z niepokoju krzyczę
płomieniem mnie ogarnij
Miłości co nie rani

glinianym ja naczyniem
spękanym, kruchym wielce
na czułe czekam ręce

bo jestem gliną jeno
z miłością w Bożych dłoniach
zmienianą w arcydzieło

więc pozwól Panie mi płonąć, byś skończyć mógł swe dzieło

07.07. 2012 r (Pobiedziska)




Tym, którzy przyczynili się do tej wyprawy w głąb siebie dziękuję, szczególnie przytulam do mego serca Agnieszkę   … A na deser Fonetyka interpretująca cytowany na początku wiersz Rafała Wojaczka




Ps. Na zdjęciach: Marysia-Kropelka  moja córeczka, Agnieszka – żona, gdy była Kropelką (na odwrocie zdjęcia ktoś czułą ręką napisał – Najukochańszemu Krzysiowi)


10 lipiec 2012

niedziela, 8 lipca 2012

Wyjście z mroku czyli po drugiej stronie lustra …






(…) A imię jego czterdzieści i cztery.
A. Mickiewicz „Dziady cz. III”

Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.  (…)
a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła. (…)

Cytaty z Adama Mickiewicza i z Ewangelii św. Jana nie wymagają komentarza, poza wspomnieniem o jednym, drobnym fakcie, że wskazówki zegara ścigając się nieustannie, właśnie odmierzyły mi skrupulatnie kolejny dzień urodzin. Mam więc 44 lata i nie umarłem prowadzony na rzeż, przynajmniej na razie. Dziś jednak postanowiłem wyjść z cienia prozy życia i mroku nocy, ujawnię się Wam jako poeta …
Postanowiłem wszem i wobec upublicznić tekst mojego wiersza „Gęsiarka i kat”. Warto jednak szerzej nakreślić pewien kontekst, jest bowiem w Barlinku, w którym mieszkam miejsce szczególne – rynek. To centrum świata i wszechświata. Tak było, gdy miałem lat sześć i umierałem od strzału z korkowca pod kinem Stolica, tak  było i wówczas, gdy  przekraczałem próg dorosłości i umierałem odurzony słodyczą miłości lub taniego wina. Tak jest i dziś, gdy umieram pokonany przez rzeczy światowe i własne słabości. Ten sam rynek – centrum świata i wszechświata.
Na tym rynku od 100 lat do nieba wznosi się i odlecieć nie może  fontanna Gęsiarki. Nie będę pisał o jej historii, lecz by wiersz stał się tak klarowny jak piwo żywieckie, wspomnę tylko że kiedyś w naszym miasteczku mieszkali źli i niegodziwi ludzie. Mieszkała tu również dziewczynka o imieniu Bogumiła wraz z rodzicami.  Panował jednak głód i rodzice wspomnianej dziewczynki umarli. Sierota wychowywała się w lesie wśród zwierząt, bo ludzie z niej szydzili i dokuczali jej. Wreszcie trafiła do gospodyni, która za strawę i dach nad głową, kazała jej pilnować gęsi. Dziewczynka dobrze spisywała się w pracy, do momentu spotkania z miejscowym katem na „katowskiej łące” (nieopodal budynku domu dziecka). Kat przestraszył się niewinnego wzroku dziecka i zwołał posiedzenie sądu. Posądzono dziewczynkę o czary, a wyrok pod naciskiem miejscowej gawiedzi był bardzo srogi - kara śmierci. Wśród obelg i krzyków prowadzono dziewczynkę na miejsce straceń (wzgórze wisielców). I tu ocaliły dziewczynkę jej gąski, które nadleciały niczym biały obłok i zabrały pasterkę. Zły kat poczuł wyrzuty sumienia, zapłakał, a w nocy uwolnił wszystkich skazańców i podpalił ratusz, gdzie było więzienie. Następnie za swe niegodziwe życie dokonał ostatniego wyroku. Jego ciała jednak nie odnaleziono, zaś niektórzy mówią, że widzieli pasącego się na katowskiej łące gąsiora. Ludzie mieszkający w Barlinku nagle odmienili swe serca i od tej pory stali się życzliwi, serdeczni  i otwarci.


Gęsiarka i kat

Miej serce i patrzaj w serce …
Adam Mickiewicz

Złe czasy i źli ludzie, świat porażony gromem,
Co gniewne, ciemne fale toczy po jeziorze.
Cień się ukrywa w lesie, ktoś łka w starym borze,
Mila Bogu sierota, tak tęskni za domem.

Nieczułe ludzkie serca, tajemne wyroki
Katowską płyną łąką hen aż za moczary,
Kat zląkł się oczu dziecka, gawiedź żąda kary
A dziewczę płoche ucieka, gdzie białe obłoki.

I cicho, cicho w puszczy, wisielców wzgórze śpi,
Kat przerażony struchlał, koszmarny sen swój śni.
Czerwony płonie ratusz,  łzę krwawą rodzi świat -

Łzę, co miękczy sumienia i patrząc nie wiesz sam,
Kto wśród słońca promieni na rynku tańczy tam,
W fontannę przemienieni - dziecko, gąsior czy kat?



Może to tylko legenda, a dla wielu bajka, Gęsiarka jednak wciąż wabi turystów. Dla mnie zaś nasz barlinecki rynek i Gęsiarka to wspomnienia i obraz młodości „górnej i durnej”. Bo jaka fatalna siła sprawiła, że w roku 1988 powstało widowisko poetyckie „Spadanie” do tekstów Tadeusza Różewicza i czemu w trakcie miejskiego pokazu to Gęsiarka stała się ofiarą domorosłych artystów. Nie wiem i chyba nikt tego nie wie …

A zjko post scriptum przytoczę jeszcze piosenkę „W kamień zaklęci” – w wykonaniu ARMII, by czas i byt się dopełnił.







1 lipca 2012 r.